W Złotym Kasku nie zarabia się dużo złotych, nieporównywalnie mniej niż w lidze, więc niektórzy traktowali start w tych turniejach jako dopust Boży, bywało, że mocno kombinowali jak tu się ze startu wykręcić. Ale wracając do Macieja Janowskiego. To, że całe zamieszanie z nim związane skończy się swoistym „ułaskawianiem” można było przewidzieć jak to, że po zimie przyjdzie wcześniej, czy później wiosna. Żaden ze mnie prorok, ale zbyt długo siedzę w tym żużlowym „bandżaju”, aby nie być o tym przekonanym, mam zresztą świadków, z którymi rozmawiałem na ten temat dowodząc, że krajowemu liderowi Sparty Wrocław ostatecznie przysłowiowy „włos z głowy nie spadnie” No i nie spadł.

 

Więcej w numerze 16