Polski żużel ma się dobrze. Sezon jeszcze nie ruszył, a jesteśmy już po dwóch grubych aferach. Bohaterami pierwszej był Maciej Janowski, rycerz zakonu maltańskiego, który urwał się ze zgrupowania kadry Polski na wesele kolegi sponsora, choć koniec końców na zaślubiny nie dotarł. Poczuł nad sobą ostrze gilotyny i już nazajutrz wrócił do obozowiczów. No ale ekwiwalent marketingowy Janowskiego za luty na pewno sięgnął rekordowo wysokich wyników. Red Bull stratny nie był.   

Druga afera wybuchła, oczywiście, po fatalnej kraksie Tai’a Woffindena. Jak słyszę, z mistrzem świata już lepiej, dlatego jestem przekonany, że wróci do normalnego życia. Natomiast nie jest chyba wskazane, by wracał na tor. Tym bardziej, że żużel… normalny nie jest. 

 

Więcej w numerze 15