Zapytałem tego kibica, czy mogę go zacytować z imienia i nazwiska w swoim felietonie, ale stchórzył i nie zgodził się. Pewnie, najlepiej szkodzić bliźniemu anonimowo. Są jednak w tym całym zamieszaniu dziwne rzeczy, gdy Staszewski mówi, że swoją decyzję podjął pod wpływem emocji, a potem w nagranych podziękowaniach na Facebooku wymienił całą książkę telefoniczną, lecz przy tym starannie pominął zarząd klubu z Ostrowa. Po tylu latach współpracy! Wysnuwam na tej podstawie wniosek, że tam w Ostrovii coś się jednak stało i rozstanie nie było przyjazne. 

 

Więcej w numerze 1