Jakoś tak się utarło, że aby zapewnić emocje do samego końca, regulamin musi zostać oparty o play-offy. By przed decydującym starciem wszystko się zaczynało od zera. Wtedy jesteśmy ponoć spokojni, że telewizja, która płaci, ale i wymaga, będzie zabezpieczona i szczęśliwa. A więc w ten sposób rozpisujemy cały system rozgrywek, byśmy na koniec mieli kulminację przeżyć i gwarantowany wielki finał. Szkoda tylko, że w ten sposób odbieramy wagę może nie wszystkim, ale jednak dużej części innych spotkań. Sami siebie przez kilka miesięcy pozbawiamy emocji.

 

Więcej w numerze 1