Kto nie chciałby na przełomie roku wybrać się do słonecznej Australii? W dodatku mieć możliwość oglądania zmagań żużlowych na wysokim poziomie w pięknej scenerii. Wiadomo, każdy by chętnie skorzystał. Podróż zapewne byłaby długa i męcząca, ale to i tak lepiej niż nasza szarówa za oknem. Biletu do Australii nie mam, ale za to postanowiłem skontaktować się z ekspertem od tamtejszego speedwaya, żeby się co nieco ciekawego dowiedzieć. Zapinamy wirtualne pasy i lecimy.

 

Więcej w numerze 46.