Finałową potyczkę między Spartą Wrocław a Motorem Lublin obejrzało poprzez serwisy platformy Canal+ blisko pół miliona widzów. Sporo jak na niestety jednostronny spektakl, w którym poturbowani kontuzjami gospodarze usiłowali postawić się płonącemu werwą obrońcy tytułu, występującemu niemal w pełni sił fizycznych. Do cudu na Olimpijskim nie doszło, rekordowy w historii finałów wynik o tym zaświadcza.

W podobnych okolicznościach niejako na drugi plan zszedł cały pokaz, misternie zaplanowany przez Ekstraligę dla uczczenia bitwy nad bitwami, jaką wyczekiwany finał jawił się przez całą rundę zasadniczą. Nowe podium, skonstruowane w ciągu 200 godzin roboczych przez ekipę sześciu techników, istotnie odcinało się na tle poprzednich ceremonii - prestiżowych, acz utrzymanych w minimalistycznym tonie.

Więcej w numerze 41.