Padał deszcz, arbiter kazał przygotować się zawodnikom do pierwszego wyścigu. Potem zmienił decyzję i czekał, aż... napada więcej. Dyrektor Zielonki Piotr Protasiewicz - który też swoim nerwowym zachowaniem w parku maszyn niestety wyszedł z roli dżentelmena i również był zbyt nerwowym rocznikiem - na taką decyzję „kalosza z wieżyczki” rzucił na głos, co wychwyciły kamery: „Kur...a, co za gamoń!”. Przez grzeczność nie będę tu polemizował z „PePe”. Na początku Przemo Pawlicki głośno optował za tym, żeby nie jechać, bo mu na próbie błoto spod przedniego koła zakleiło okulary. No i tak się nastawił na „nie”, że zawalił pierwszy swój wyścig. A w drugim starcie o dziwo przyjechał na 5:1. A więc można! Z kolei, duńscy zawodnicy Włókniarza z uśmiechem przystąpili do tego meczu, jakby nie był o życie, choć wiadomo, że deszcz na ogół komplikuje sytuację gospodarzom. 

 

Więcej w numerze 33.