Natomiast chociaż w tych młodzieżowych mistrzostwach wróciłbym do jednodniowych finałów. Po prostu. Młodzi, gniewni, niech wykażą się podczas jednego wieczora. Różnorodność zwycięstw gwarantowana. Wiadomo przecież, że na dłuższym dystansie Polacy jeszcze długo będą brylować. A finał… to moim zdaniem jeden najważniejszy turniej przy blasku gwiazd i reflektorów. Jeden. Nie cały cykl, w którym można nie wygrać zawodów, a zostać mistrzem świata czy Europy. Za dużo tego wszystkiego. Czy nie wystarczy sito eliminacyjne? 

 

Więcej w numerze 25.