Liczyłem, że się wymigam od męczącego komentowania niedoszłego meczu Stali Gorzów z GKM-em Grudziądz, bo to nie pierwsze tego typu zdarzenie i, oczywiście, nie ostatnie. Wiele podobnych za nami i jeszcze więcej przed nami. Część środowiska tradycyjnie obwinia sędziego i szeroko pojętych organizatorów z władzami rozgrywek na czele, a druga część – samych żużlowców. I obie strony mają swoje argumenty, co nie znaczy, że stanę w rozkroku, choć byłoby tak najbardziej dyplomatycznie. Otóż generałów nie może być kilku, a zawodnicy - tak uważam - zagarnęli w ostatnim czasie zbyt wiele władzy. Dlatego nadszedł czas, by nieco im jej odebrać. Z czym PGE Ekstraliga sobie poradzi. 

To zapewne prawda, że praprzyczyną całej tragedii okazało się nieodwołanie imprezy w jej przededniu na podstawie prognoz pogody. O czym doświadczony red. Robert Borowy wspominał nie post fatum, lecz przed całym dramatem. PGE Ekstraliga takiej decyzji jednak nie podjęła, licząc, że w drugim terminie pogoda będzie bardziej łaskawa. A my stworzyliśmy sobie błędne wyobrażenie, że w erze plandek speedway się uniezależnił od złośliwości matki natury. Od początku ich pojawienia się przekonywałem, że nie zawsze zdadzą egzamin. Mianowicie nigdy nie wiadomo, co się spod nich wyłoni. A dwa – jeśli deszcz nie ustaje po usunięciu materiału, rywalizacja nie ma przecież sensu. 

 

Więcej w numerze 23.