Pamiętacie słynne spotkanie Włókniarza w Gorzowie, kiedy to za kadencji prezesa Grzyba padła trafostacja? To ten pan, który odważył się zrugać w parku maszyn Bartosza Zmarzlika, a Bartek podkreślał później w prywatnych rozmowach, że mściwy nie jest, lecz pamiętliwy jak najbardziej. Wtedy właśnie zdecydował, że zbyt długo w tym patologicznym związku nie wytrwa i kwestią czasu jest związanie się z nowym pracodawcą. Wciąż jeszcze reprezentował gorzowskie barwy, lecz wiedział, że na jakiś czas będzie musiał od nich odpocząć. A w zasadzie nie od barw, tylko od ludzi, którzy się zaczęli tymi barwami okrywać.

 

Więcej w numerze 20.