W sporcie trzeba też, niestety, cierpieć, choć to okrutne doznanie. Jak mawiają, porażka jest gorsza do śmierci, bo po porażce trzeba się obudzić. Jednak sport ma to do siebie, że daje też kolejne szanse na wyjście z opresji, co przywraca chęci do życia. Spójrzmy na takie cztery nazwiska – Przedpełski, Pludra, Woffinden, Smektała. Zapewne w życiu było im ostatnio źle, ale ten pierwszy przeszedł właśnie na jaśniejszą stronę Księżyca. Do Przedpełskiego wreszcie się szczęście uśmiechnęło, któremu on pomógł. Kolejna zerówka na dzień dobry, w spotkaniu przeciwko Betard Sparcie, mogła go podłamać, ale nie tym razem. Podniósł się, otrzepał i zaczął trzymać gaz, a okoliczności przyrody nieco pomogły. Bo gdy akurat znalazł się w ciasno złożonej kanapce między przeciwnikiem a płotem, to tym przeciwnikiem okazał się znany dżentelmen Bewley, a nie np. znany brutal Doyle. 

 

Więcej w numerze 19.