Zostawiam ten okruch historii, kwestia czasu i bańka pęknie jak z szarego mydła zrobiona. No więc mieliśmy ucztę w premierze ligowej. Pogoda sprzyjała, oprawa na jaką zasługują te rozgrywki i duża frekwencja na stadionach Ekstraligi, pierwszej, drugiej. Nie wymieniam już dziwolągów stworzonych przez „filozofów” od nazw kostek masła, bo co to znaczy Ekstraliga nr 2, a co Krajowa Liga Żużlowa? Bzdurne „znaleziska”, miękkiego lądowania bez spadochronu? 

 

Więcej w numerze 17.