Wiecie, co jest tylko w tym łódzkim żużlu niepokojące? Że siedzi w kieszeni jednego człowieka, innymi słowy - zależy od jednej osoby. Oczywiście Witold Skrzydlewski jest biznesmenem poważnym i do bólu wypłacalnym. Można powiedzieć, że przed nim wielka przyszłość, bo przecież kładzie do snu pół Łodzi. Dla mniej zorientowanych – nie jest developerem budującym sypialnie miasta, lecz przedsiębiorcą pogrzebowym. I mimo że lubi się odgrażać, to raczej nie myśli o porzuceniu zajęcia. Stać go na to, by dokarmiać Orła milionami złotych, w zamian za to otrzymuje bowiem należy szacunek. Ma na stadionie swój balkon, gdzie może zasiąść w kapeluszu, a ludzie się kłaniają. To też jest ważne w życiu majętnych ludzi, by mieli nie tylko pieniądze, ale też poważanie u innych. 

 

Więcej w numerze 9.