Kilkanaście dni temu, 30 stycznia 2024 roku, środowisko czynnych żużlowców stało się uboższe o jedno nazwisko. I to nie byle jakie – Hansa Nicklasa (w rzeczywistości Nørgaarda) Andersena, rocznik 1980, rodem z Odense. Duńczyk z polskiej najwyższej dywizji zniknął już ponad 10 lat temu, swoją karierę przenosząc do niższych lig i na tory zagraniczne, gdzie w spokoju cieszył się jazdą w lewo. Teraz swą karierę definitywnie zakończył.

Czy jego nazwisko znajdzie się w rankingach najlepszych z najlepszych? Nie. A czy pozostanie w szeroko pojętych żużlowych kronikach, i to na prominentnym miejscu? Tak. Andersen ubarwiał żużlowe tory przez ponad 25 lat, w samej tylko polskiej lidze zdobył 2100 punktów, w pierwszej dekadzie tego wieku był stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix, momentami z gatunku tych, którzy liczyli się w grze o medale. Ale przede wszystkim, był jeźdźcem niepowtarzalnym, co jako pierwsi zrozumieli kibice w Anglii.

 

Więcej w numerze 9.