Todd Wiltshire karierę żużlową rozpoczął jak każdy adept: od startów na lokalnych obiektach, rywalizując z rówieśnikami. I jak każdy dysponujący wrodzoną smykałką do jazdy, praktycznie od razu wskakiwał na najwyższe stopnie podium. Już mając 11 lat prezentował się tak obiecująco, że postronni obserwatorzy zgadzali się, iż kwestią czasu jest, kiedy pójdzie w ślady m.in. Craiga Boyce’a czy Troy’a Butlera.

Tak się jednak zdarzyło, że Boyce karierę raz zaczął i raz skończył. Wiltshire zaś rozpoczął ją, potem z torów zniknął, wrócił, zakończył przygodę definitywnie, ponownie wrócił i po raz trzeci się pożegnał. Wokół sportu spędził równo dwie dekady, od 1986 do 2006 roku – dla wielu okresie najpiękniejszego, niepowtarzalnego speedwaya. Z nim samym tenże speedway obszedł się jednak brutalnie.

Więcej w numerze 6.