Wydaje się, że władze polskiego żużla całkiem na poważnie rozważają wprowadzenie obowiązkowego wychowanka do składów drużyn. Wszystko oczywiście w imię wymuszenia jeszcze większego szkolenia. Ono ponoć u nas bardzo kuleje. Już abstrahując od absurdalności przepisu, jak i samego sensu jego wprowadzania. Dlaczego przepis uważam za chybiony? Jest to bowiem kolejna regulacja, która osłabia naszą „najlepszą ligę świata”. Po raz kolejny chcemy wprowadzić do składów drużyn zawodnika, który poziomem odbiega od innych. Ktoś rzuci: teraz kluby będą musiały szkolić. Przypomnę tylko co się działo w poprzednich sezonach.

Więcej w numerze 4.