Ich wszystkich chyba Bóg opuścił: 22, 25, a ponoć i 30 milionów za sezon! W polskim żużlu, z tego co słyszę, nie ma takich realnych pieniędzy. To wszystko się kręci na jakiejś dziwnej zasadzie. Że jakoś to na koniec dopniemy? Że centrala przymknie oko? I chyba przymyka, bo wciąż słyszę w mediach np. o rzekomych zaległościach Wybrzeża i nie tylko, bo nad Rawiczem za bardzo nie chce mi się już pastwić, lecz zorientowani powiadają, że są i inne gagatki, a te wszystkie kluby przecież notorycznie dostają od PZM licencję na jazdę w lidze. No to bawmy się na Titanicu, póki orkiestra gra. Jak państwowe spółki i samorządy ograniczą swoje finansowanie sportu, w tym żużla, a słyszymy, że są takie pomysły, to dupa blada i mokra. Bo ja Wam mówię, że góra lodowa się zbliża. Bul, bul, bul...

 

Więcej w numerze 51.