Frederik Jakobsen wyznaje zasady spotykane w świecie żużla niezmiernie rzadko. Diabelnie utalentowany, dysponujący sporym zapleczem, jeszcze ani razu nie rzucił się na głęboką wodę, choć wędkarzy, którzy próbowaliby go z niej wyłowić zawsze było na pęczki. Duńczyk, naznaczony rodzinną tragedią, zawsze wiedział jednak, że lepsza perfekcja w skokach przez niższe płotki niż czołowe zderzenia z tymi wyższymi.

Więcej w numerze 35.