Premierowe GP na arenie w Gelsenkirchen pozostawiło po sobie mieszane odczucia. Z jednej strony splendor pokaźnego stadionu i dużego miasta, z drugiej – zamknięte sektory trybun, rozlatujący się tor i ogólny chaos organizacyjny. Patrząc pod kątem finału sezonu, za uzasadnione uznać można większe oczekiwania części publiki i samych zawodników.

Choćbyśmy jednak stwierdzili, że GP Niemiec 2007 obiecywało po sobie na papierze więcej aniżeli finalnie otrzymaliśmy, to na tle swego następcy i tak mogłoby uchodzić za spektakl fantastyczny. Powód jest prozaiczny i niechlubny: zaplanowany na kolejny rok turniej na Veltins-Arenie, ponownie w formacie szeroko reklamowanego finału sezonu, nie wyjechał poza fazę treningów.

Więcej w numerze 47