- Jak podsumujesz zakończony sezon?

- Do kitu. To jest najlepsze określenie, bo plany były na pewno większe. Może nie mieliśmy mocarstwowych aspiracji, jeśli chodzi o awans, ale jak widać na przykładzie Polonii Piła, niespodzianki się zdarzają i można sprawić sensację, mimo że nie jest się faworytem.

- Czy możesz wskazać kluczowe momenty albo kluczowy moment tego sezonu, który zaważył na tym, że to wszystko tak wyglądało? 

- Nie będziemy zakłamywać rzeczywistości, bo faktycznie tak było, że nie radziliśmy sobie zarówno u siebie, jak i na wyjazdach.

- Porażki z Landshut i Daugavpils to była konsekwencja poprzednich przegranych, czy coś jeszcze na tym zaważyło?

- Ciężko jest naprawdę to tak ocenić, co dokładnie zaważyło, że te mecze przegraliśmy, bo do każdego z nich podchodziliśmy zmobilizowani z chęcią zwycięstwa i zawsze przyświecała nam myśl: dobra, już dzisiaj trzeba skończyć to pasmo porażek.

 

Więcej w numerze 44