- Jest pan wielokrotnym medalistą indywidualnych mistrzostw Polski. Kiedyś ta rywalizacja to było prawdziwe święto żużlowe, a teraz?

- Za dużo jest w tym rozdrabniania. Jestem zwolennikiem walki o IMP w ramach jednego, a nie trzech finałów. W przeszłości, aby zdobyć złoty medal mistrzostw Polski, trzeba było trafić z formą, na zasadzie być albo nie być, a teraz nawet słabszy występ jednego dnia nie oznacza automatycznie dla zawodników odpadnięcia z walki o tytuł. 

- Zapewne bacznie obserwuje pan też zmagania juniorów. Który zawodnik najbardziej przypomina panu młodego Jacka Krzyżaniaka? 

- Pierwsza myśl to Radosław Kowalski. Chłopak ma talent, jest odważny, ale wszystko robi z głową. O młodych żużlowcach z Torunia wspomniałem już tydzień temu. Dodatkowo podoba mi się jazda Kevina Małkiewicza, choć akurat w jego przypadku wielka ambicja, wola walki przerasta możliwości techniczne. Oczywiście jak na razie, bo przecież Kevin cały czas się rozwija.

 

Więcej w numerze 33