- W Polsce nikogo nie dziwi, że już sześciolatek ma możliwość trenowania w szkółce żużlowej, w grupie Pit Bike. Nieco starsze dzieci ścigają się na motocyklach o pojemności 125cc. Ty natomiast na swój debiut na torach żużlowych musiałeś poczekać znacznie dłużej, choć tym sportem interesowałeś się od małego?

- Tak, kiedy miałem 6-7 lat po raz pierwszy poszedłem z rodzicami na stadion żużlowy. Od razu speedway wydał mi się bardzo interesujący. Pokonywanie zakrętów, jazda bez hamulców – to był fascynujący widok dla tak młodego człowieka. Charakterystyczny zapach, kolorowe motocykle, kombinezony zawodników – wszystko to robiło na mnie wielkie wrażenie. 

- Infrastruktura przemawia jednak za tymi dyscyplinami – w każdej miejscowości znajdzie się zapewne przynajmniej jedno boisko piłkarskie, a i korty tenisowe nie są rzadkością. Z możliwością uprawiania speedwaya w twoim kraju jest, jak się domyślam, dużo trudniej?

- W Belgii mamy tylko dwa tory żużlowe: jeden w Heusden, a drugi w Mettet. Na tym pierwszym, dość znanym kibicom speedwaya, w ciągu roku organizuje się trzy turnieje – na tyle pozwalają przepisy i regulacje związane z ochroną środowiska – i to zawsze przypada na niedziele.

 

Więcej w numerze 21