ROZPĘDZAJĄC „BYKI”
W Lesznie mówią o nim: zastał Unię drewnianą, zostawił murowaną. I to nie Kazimierz Wielki ani żaden z wielkopolskich szlachciców minionych epok jest tej anegdotki bohaterem, lecz Józef Dworakowski. Biznesmen sektora rolniczego z ponad 30-letnim doświadczeniem, działacz żużlowy od dwóch dekad, człowiek-instytucja, która wespół z Piotrem Rusieckim zarządza najbardziej utytułowanym zespołem wszech czasów.
Ale Dworakowski to nie postać miałka jak bohaterowie ckliwego dramatu klasy B. Jego gorliwi zwolennicy napisaliby by o nim podniosłe panegiryki; przeciwnicy – zjadliwe satyry, a racja stałaby po stronie obojga.
Często bezkompromisowy działacz rządzenie klubem chciał scedować na innych już dekadę temu, acz finalnie został i święcił największe triumfy Leszna od lat 80-tych. Tam też należy szukać genezy jego niejednoznacznego fenomenu.
Jest to początek artykułu, który zamieścimy w jednym z najbliższych wydań „Tygodnika Żużlowego”, autorstwa Krzysztofa Jankowskiego.