Zwracam za to uwagę na osiągnięcie Przemysława Pawlickiego. I nie chodzi o samą zdobycz punktową przeciwko „Gołębiom” (14 punktów). Otóż starszy z braci ewidentnie idzie „na miszcza”. We Wrocławiu pokonał ostatnio Łagutę, w Opolu Zmarzlika, a w Zielonej Górze, dwukrotnie, Jepsena Jensena. To nigdy nie był, i pewnie już nie będzie, żaden wielki dominator. Natomiast jest to charakterny gość, bo brawury i poświęcenia na torze odmówić braciom Pawlickim nie sposób.

Przypadek Jepsena Jensena to z kolei przestroga, by nie skreślać nikogo, kto kiedyś błyszczał, a później na lata zdziadział. 

 

Więcej w numerze 18